lunes, 31 de marzo de 2008

Powroty...

Hola!

No i udało się! Ci którzy myśleli, że nie ma tanich biletów do Bilbao byli w błędzie. Dziwne uczucie wrócić do miejsca, w którym spędziło się prawie pół roku (z przerwami), a ma się wrażenie, jakby się mieszkało tutaj kilka lat...Tylko pusto jakoś i chłodno. Aaale pojutrze fiestaaa Erasmus - nie mogę doczekać się widoku ich min :) Jeśli oczywiście ktoś został ze starych znajomych...

Nos vemos w poniedziałek :D

martes, 12 de febrero de 2008

Y se acabó...



No i skonczylo sie...Nie bedzie juz zadnych aktualizacji, ani linkow do tego blogu w roznych komunikatorach czy gronach. Nie chce sie rozwodzic nad plusami i minusami pobytu, nie tylko dlatego, ze tych pierwszych bylo nieporownywalnie wiecej niz drugich, ale przede wszystkim boje sie ze sie za bardzo rozkleje...Bylo dobrze! ;)

To se ne vrati, choc chcialbym sie mylic. A to mala niespodzianka od ukochanej ekipy z Bilbao. Muchas gracias eta eskerrik asko, jende!



Na koniec zagadka. Podac tytul ksiazki przedstawionej na ponizszej stopklatce z kalamburow ;). Na zgloszenia czekam do 14 lutego. Zwyciezca/zwyciezczyni "zaprocentuje" :)

martes, 5 de febrero de 2008

Bilboko Tabernak :)

Osasuna!

Zgodnie z sugestią jednej osób czytającej tego bloga postanowiłem pokazac Bilbao z praktycznej perspektywy. Oczywiscie wszystkie pokazane tu budynki zostały odwiedzone, ale warto zaznaczyc, że stanowią one jedynie marny procent wszystkich zabudowań w tym stylu :)

Lokalnie, epizodycznie, czyli bares de Arangoiti, zaledwie 3 metry od wyjścia z bloku. Nawet po prawej stronie widac kawałek moich drzwi. Jako, że mieliśmy źle ustawiony kanał sportowy, często korzystaliśmy z dobrodziejstw tych lokali :)






nieco szerzej, de Deusto


A to degustacja oraz po lewej, tym razem nie bar, ale "chińczyk na Blasie", który dzielnie pracując w soboty do późnych godzin nocnych, stanowił doskonałe, bo niemalże jedyne, miejsce zaopatrzenia w suchy prowiant







The Dubliners' , czyli wspomnień czar, gdyż tu odbyły się nasze pierwsze erasmusowe spotkania przy Guinessie



Kafe Antzokia - bezapelacyjny "beton" jeśli chodzi o otwartośc w dowolny dzień tygodnia o dowolnej porze dnia i nocy, jak również najczęstsze miejsce docelowe nocnych pielgrzymek z Casco Viejo :)




oraz vice lider, czyli Azkena



Bary standardowe, czyli często odwiedzane na Casco









I niestandardowe, jak chocby ta dawna...rzeźnia, a teraz miejsce schadzek anarchistów. Izar Beltz, czyli czarna gwiazda...



I wreszcie bary-dyskoteki o tematyce Erasmusa:

El Congreso, znany chociażby z zeszłorocznego Erasmusa



Titanio Bar



Flash Disco

(fotki niedługo)

Charol Disco

(fotki niedługo)

Residencia de estudiantes de San Fransisco :)

jueves, 24 de enero de 2008

Urkiolako Parke Naturala

Tośmy się uśmiali jak łyse konie :)

Tym razem uderzyliśmy do el Parque Natural de Urkiola, położonego całkiem niedaleko Bilbao, a już zupełnie blisko miejscowosci o nazwie Durango. W sumie pokonaliśmy 11km w 5 godzin łącznie z przerwą na jedzenie, wspięliśmy na względną wysokośc 700m. Zgodnie z tym, co piszą w przewodniku, a co przeczytaliśmy po powrocie, trasa oznaczona była jako trudna. Co więcej, opisali ją jako typową i szczególnie polecaną, a której nie powinno się podejmowac w złych warunkach pogodowych z uwagi na mokre skały w górnych partiach, które w połączeniu z mgłą mogłyby dac wiele niepożądanych efektów. Na szczęście pogoda była świetna - u podnóża było jakieś 20 stopni (na plusie), świeciło słońce i nie było ani jednej chmury (no dobra, jedna może była). Wycieczka się udała jak zwykle, było trochę emocji i zakwasów, które od razu zwalczyliśmy na końcu trasy w miejscowym barze :)






lunes, 14 de enero de 2008

Herri Kirolak

Aupa Athletic! Aupa a todos!

Witam ponownie, tym razem dla odmiany...z Bilbao. Jakoś udało mi się powstrzymac łzy przy rozstawaniu się z Polską, ale nie było lekko. Teraz już jest nieco lepiej, przeżyłem ponad tydzień, a nawet zacząłem się coś uczyc. Tym samym chciałem nawiązac do baskijskich ciekawostek poznanych niedawno na roznych zajeciach.

Tematem przewodnim będzie Herri Kirolak, czyli sporty ludowe. Nie muszę dodawac, ze chodzic tu bedzie o sporty baskijskie. A ludowe dlatego, ze maja wiele wspolnego z roznymi czynnosciami, jakimi trudnili sie mieszkancy wsi i ktore to stanowily onegdaj jedyną formę aktywnej i zdrowej (aby wykluczyc wszelkiego rodzaju fiestas del pueblo) rozrywki. Wspólną cechą wszystkich sportów baskijskich jest to, że są bezkontaktowe oraz bezkolizyjne, a głównym celem jest udowodnienie wyższości nad przeciwnikiem, ale w starciu z siłami natury (woda, grawitacja...)

Zapewne wszyscy gdzieś tam słyszeli o takich sportach (a niektórzy poddawali i poddają w wątpliwośc czy można w ogóle mówic o sporcie w tym miejscu) jak: pelota vasca, rąbanie drewna, podnoszenie kamieni itd...Usystematyzujmy trochę.

Euskal pilota

Chyba najbardziej popularny i najczęściej kojarzy sport, jeśli chodzi o Kraj Basków. W rzeczywistości la pelota vasca (piłka baskijska) rozwinęła się w okoliach XIII w. na północy Hiszpanii i południu Francji. Idea gry jest niezwykle prosta, o ile wiem, to całkiem przypomina grę w squasha, z tą różnicą, że rzadziej używa się rakiet, a częsciej gołych dłoni, paletek lub taaakich długich drewnianych rękawów. Sport doczekał się wielu odmian, a jest opisany w wielu miejscach bardzo szczegółowo. Chodzi o to, żeby wykończyc przeciwnika sprytnie odbijając piłeczkę o ścianę (fronton. Więcej możemy przeczytac po hiszpańsku: http://es.wikipedia.org/wiki/Pelota_vasca
lub baskijsku:
http://eu.wikipedia.org/wiki/Pilota
A tutaj można obejrzec przykładowy filmik z udziałem profesjonalnych pelotari:
http://es.youtube.com/watch?v=AB6WzvafsFU

Harrizulatzaile


Po naszemu to będzie coś w stylu: wiercenie dziury w kamieniu. Sport polega na tym, że dwaj zawodnicy muszą jak najszybciej wydrążyc jak największą dziurę w kamiennej bryle w jak najkrótszym czasie. Faktycznie gra się parami. Jeden z zawodników stoi na płycie trzymając stalową lancę (el barreno). Drugi zaś polewa wodą kamień, aby ułatwic temu pierwszemu pracę. Cała zabawa wywodzi się od górniczego znoju, kiedy to pracujący w kopalniach, musieli wpierw wydrążyc miejsce w skale, aby później umiescic w niej ładunek wybuchowy i wysadzic.


Sokatira

Nawet jeśli na pierwszy rzut oka nic nam to nie mówi, to każdy z nas na pewno kojarzy ten niezwykle prosty, ale o długiej tradycji, sport. Chodzi mianowicie o przeciąganie liny. Naturalnie walka toczy się między dwiema drużynami, zarówno męskimi, jak i damskimi. Zwykle każda ekipa składa się z 8 zawodników/zawodniczek, a średnia masa drużyny waha się odpowiednio wokól, 70 i 60kg. Co ciekawe, sokatira była swego czasu sportem olimpijskim, a jej początki datuje się na ok. 2,5 tys lat p.n.e. Pierwotnie sokatira miała znaczenie symboliczne tzn. ukazywała odwieczną równowagę w walce między Dobrem i Złem itp.

Ciekawskich odsyłam do informacji po hiszpańsku:
http://www.euskonews.com/0045zbk/gaia4501es.html oraz do wizualizacji: http://es.youtube.com/watch?v=hN1f-VxFZ4g&feature=related


Harrijasoltzaile

Znane również jako el levantamiento de piedras, czyli podnoszenie kamieni. Przy czym nie chodzi tutaj o zwykłe kamienie, tylko o pokaźne kamienne bloki o masie przekraczającej 300kg. Ale i tak, cóż to znaczy dla naszego Pudziana, prawda? O historii i tradycji samego sportu można powiedziec niewiele na podstawie oficjalnych źródeł. Jedna z hipotez głosi, że w czasie ludowych zabaw, młodzież, o niespokojnej i gorącej krwi pełnej alkoholu (głównie sidra) potrzebowała jakiegoś bodźca, konkurencji, okazji do zmierzenia się z siłami natury..I w ten sposób, zaczęła podnosic kilkuset kilogramowe głazy...

http://es.youtube.com/watch?v=uPfgg2hThmQ
http://www.kultura.ejgv.euskadi.net/r46-518/es/contenidos/informacion/herrikirolak/es_1324/deporte03_c.html

Aizkolari



Tak jak widac na załącznym obrazku, chodzi o to, aby przerąbac pieniek drzewa, jednocześnie stojąc na nim. Naturalnie, sport ten wywodzi się od dawnych drwali, którzy ścinali drzewa w celu dalszej obróbki. Zwykle obwód pnia waha się między 36 a 72 calami, a masa siekiery wynosi ok 2,6 kg. Niegdyś typowe zajęcie, dziś doczekało się oficjalnej ligi zwanej Urrezko Aizkora (la hacha de oro, złota siekiera).

http://es.wikipedia.org/wiki/Aizkolari
http://es.youtube.com/watch?v=d2BN-q323Fc

Idi probak

Czy la prueba de los bueyes que arrastran la piedra (próba wołów ciągnących kamień).

Chyba najbardziej dziwaczny i jednocześnie najmniej ludzki, by tak rzec, sport. Jak wiadomo, wszelkie zwierzęta o dużej mocy, w tym woły, od zarania dziejów służyły człowiekowi, jako pomoc w codziennych czynnościach, wśród których było przenoszenie kamieni o masie od 1500 do 4000kg :). Kamień, w kształcie prostopadłościanu, należy przeciągnąc w wyznaczone miejsce, za pomocą pary młodych wołów (zwykle przed ukończeniem 1 roku). Kamienną płytę ciągnie się na placach wybrukowanych kocimi łbami, aby zlikwidowac poślizg.

http://es.youtube.com/watch?v=ErDZGx5yatg

Estropadak (Trainera)

Myślę, że w tym przypadku nie muszę wyjaśniac reguł. Chodzi mianowicie o regaty wioślarskie. Zespół liczy zazwyczaj 13 wioślarzy i 1 szefa pilnującego rytmu. Sport stał się na tyle popularny, że organizuje się regularne wyścigi w Kraju Basków, Galicji, Kantabrii oraz w baskijskiej części Francji.

http://es.youtube.com/watch?v=WVTSUaPETEY

Segalari

Praca w polu, a konkretnie żniwa, sianokosy i szybkie zbiory przed deszczem, stały się inspiracją dla kolejnego sportu. Nazwa wywodzi się od sega - czyli kosy, która była przez długi czas podstawowym narzędziem pracy na baskijskim łąkach. Ostrze zwykle mierzy 0,9 ablo 0,95m, a w trakcie zawodów oficjalnie używa się długości 1,18 i 1,24m. Przeciętny segalari, czyli żniwiarz, potrafi skosic 50 arów w ciągu jednego dnia...

lunes, 24 de diciembre de 2007

Feliz Navidad, Zorionak eta urte berri on!

Już w domu od kilka dni. Dziś Wigilia, a potem dwa dni Świąt. Akurat miałem szczęście wrócic na ten wspaniały okres do domu. Dlatego chciałbym w tym miejscu złożyc gorące życzenia wszystkim tym, którzy spędzają Święta Bożego Narodzenia z dala od domu, w szczególności z dala od swojej Rodziny.

Niech radośc i świąteczna atmosfera Was nie opuszczają, a miejscowe odmiany św. Mikołajów niech o Was nie zapomną również! Dlatego poniżej przesyłam Wam katalońskiego "cagatío", który dosłownie...wydala prezenty!

Wesołych Świąt!

sábado, 8 de diciembre de 2007

El postre polaco, czyli placki z jabłkami a la ja

To, że kuchnia to mój drugi dom, człowiek wiedział od zarania dziejów. Tym razem postanowiłem zaprezentowac południowcom moją polską specjalnośc, czyli placki z jabłkami vel racuchy. Niestety, nie mogę zdradzic przepisu, ale mogę go udostępnic za odpowiednią opłatą w walucie europejskiej. Zanim jednak przystąpiliśmy do głównego dania, gospodarze uraczyli nas przystawkami i aperitifem (jakaś tam lasagna, tortilla, piwko i winko) :


Wreszcie przystąpiliśmy do klu programu. Zasada numer jeden i motto wieczoru sine qua non:

Zasada numer dwa, to zrozumiec przepis. Dlatego niezbędna okazała się darmowa lekcja polskiego z włoskim zapisem fonetycznym. Zaczęliśmy od podstaw, ale to dopiero początek:

Zasada numer trzy to odpowiedni podział obowiązków ze względu na płec :)



Tylko unikatowa kombinacja tych trzech zasad oraz synergia nadzwyczajnych umiejętności i praktyki mogła sprawic, że uzyskaliśmy ten niezwykle cudowny efekt. Mniam! :)

Placuszka? :)
P.S - o ile wiem, to obeszło się bez rękoczynów i ofiar zatrucia. też mi niespodzianka :P